Długo zastanawiałem się, czy nadszedł już właściwy moment, by poruszyć kwestię MP3 i wszystkiego, co się wiąże z tym zagadnieniem. W końcu doszedłem do
wniosku, że dalsze zwlekanie byłoby bezsensowne i zmuszało Czytelników do szukania wiadomości poza naszym miesięcznikiem, czego oczywiście bym nie chciał.
Proszę o cierpliwość tych z Państwa, którzy zagadnienia omawiane przeze mnie znają przynajmniej częściowo, ale muszę kierować się jak zwykle interesem mniej
wtajemniczonych. Wszystko zaczęło się od Internetu. Jak wiadomo, zasoby muzyki gromadzone w sieci są nieprzebrane, obejmują właściwie każdy utwór, jaki kiedykolwiek
nagrano, niezależnie nawet od rodzaju nośnika, na którym go uwieczniono. Oczywiście ilość tytułów nieustannie się powiększa, każdy dzień przynosi istotne zmiany.
Gdy już sprowadzi się głównego bohatera
mojego artykułu, plik MP3, z „sieci”, można go
„posiadać” nie tylko na twardym dysku, by rozkoszować się nim tak długo, póki się nie znudzi.
Sprawami teoretycznymi zajęli się naukowcy z
Fraunhofer Institut z Erlangen, a do rozwiązania
niektórych aspektów praktycznych zaproszono specjalistów z firmy Thorens i oni właśnie są pospołu
ojcami systemu MP3, który stał się najpopularniejszym rodzajem plików muzycznych w sieci Internet. Całe przedsięwzięcie chroni aż osiemna-
ście patentów, z czego Thomson posiada osiem.
Oparto go na algorytmie kompresji dźwięku MPEG
Layer3. Spośród innych odznacza się wyjątkową
efektywnością komprymowania zapisu. Zastosowano naturalną w takim wypadku, znaczną kompresję, ze zmiennym współczynnikiem w granicach od 10:1 do 12:1. Dzięki niej można zgromadzić na jednym dysku pokaźną ilość nagrań, a
na płycie nagrywalnej zmieścić około czternastu
godzin muzyki! Praktycznie do nagrania jednej
minuty potrzebna jest pamięć jednego megabajta. Oczywiście nagranych w formacie MP3 płyt
CD-R, nie można odtworzyć na tradycyjnych dyskofonach CD, choć już wielu producentów opracowało odtwarzacze CD-ROM, które dekodują pliki
MP3. Warto zaznaczyć, że algorytm MPEG Layer
3, powstały już w 1991 roku, znalazł szereg zastosowań profesjonalnych, między innymi w radiofonii cyfrowej (czyli Digital Audio Broadcasting)
i jest przewidziany również dla telewizji wysokiej
rozdzielczości, HDTV.
Ogromna popularność nowego formatu zrodziła pomysł umieszczania danych w zupełnie nowy
i atrakcyjny sposób. Sięgnięto w tym celu do najnowocześniejszego nośnika, jakim jest pamięć pó-
łprzewodnikowa. Pojawiły się więc wymienne kasetki z takimi pamięciami o pojemności 32MB, uzupełniane zewnętrznymi „dokładkami” wielkości 16,
bądź 32 MB. Kasetki, wielkości znaczka pocztowego, można wielokrotnie nagrywać i kasować. Urzą-
dzenia są małe, porównywalne z paczką papierosów, mieszczą się zatem wygodnie w dłoni, a do
tego absolutnie… niezawodne, ponieważ nie zawierają żadnych ruchomych części mechanicznych.
W związku z tym ich zapotrzebowanie na niezbędną do pracy energię jest minimalne, natomiast
odporność na wstrząsy, czy nawet upadki, kolosalna. Nic nie stoi na przeszkodzie, by uzupełniać je
na przykład tunerami, albo odtwarzaczami CD.
Poza miniaturkami mieszczącymi się w kieszeni koszuli, bywają także częścią popularnych radio-magetofonów. Jednak najczęściej to malutkie aparaciki na słuchawki. Pomysłowość konstruktorów jest
zresztą niewyczerpana. Koreańska firma Unitech
zaproponowała odtwarzacz Rome, który ma kształt
kasety magnetofonowej. Kiedy włoży się go do zwykłego kasetowca, będzie odtwarzał zapisaną muzykę! Wszystko dzięki temu, że Rome ma swoją
głowicę, przekazującą sygnał bezpośrednio do głowicy magnetofonu.
Dopiero nie tak dawno wokół wspomnianych urządzeń zrobiło się naprawdę głośno. Frauenhofer Institut doniósł na przykład, że opracowano kompresję dwukrotnie większą, niż MPEG-
2, zwaną w skrócie ACC. Być może w przyszłości
to właśnie na ACC opierać się będzie cały system
muzyki z Internetu, wykorzystując „przy okazji”
wszystkie przyszłościowe rozwiązania dźwięku przestrzennego. Najwięksi producenci pamięci półprzewodnikowych zapowiadają ostrą rywalizację w powiększaniu ich pojemności. Siemens i Grundig za
dwa lata chcą wprowadzić płytkę 128 MB, choć
nikt nie wie, czy inni nie zrealizują tego pomysłu
jeszcze wcześniej. W tym względzie będzie to walka bez końca, realne jest bowiem coroczne czterokrotne powiększanie pamięci!
Nic na razie nie wspomniałem o jakości
dźwięku odtwarzaczy MP3. Jak wiadomo, już
znacznie mniejsza kompresja stosowana w magnetofonach DCC™ wynosząca 4:1, czy rejestratorach MiniDisc™ (5:1), gdzie pozostawało odpowiednio 25 i 20 procent wartości sygnału sprzed
nagrania, budziła poważne wątpliwości audiofilów. W tym przypadku chodzi o bezpowrotną stratę aż 90-92 procent informacji, a jednak mówi się
o tym, że dźwięk jest całkiem przyjemny, przy
bardzo dobrym materiale wyjściowym dorównuje
jakości przenośnych odtwarzaczy CD, określany
jako dynamiczny i pełen barw. Czy to mało, biorąc pod uwagę zaledwie zaawansowany start tego
systemu? Poza tym to „coś” z założenia ma służyć
głównie młodym ludziom, którym taka jakość zupełnie odpowiada. Fachowcy twierdzą, że w zakresie poprawy wrażeń dźwiękowych, zostało jeszcze wiele możliwości nie wykorzystanych. Nieśmiało
przypominam, że komputery są dziedziną techniki
rozwijającą się najszybciej. Te sprzed roku, są już
dziś, w sensie ich możliwości, zgrzybiałymi staruszkami. Dodam jeszcze, że w przypadku algorytmu AAC pozostawałoby nie więcej, niż 4 procent danych, ale zdaniem ekspertów biorących
udział w ocenianiu jakości dźwięku, jest ona porównywalna z dobrym odbiornikiem pracującym
na zakresie fal ultrakrótkich.
Internet stał się ważną częścią życia dziesią-
tek, jeśli nie setek milionów ludzi na świecie.
„Ściąganie” z niego muzyki jest już obecnie ulubioną rozrywką, a wkrótce amatorów nowego hobby będzie znacznie więcej. To najtańszy dostęp do
nagrań, często nawet do tych stylów, czy poszczególnych wykonawców, jacy nie są hołubieni przez
kolosy fonograficzne. Zapewne niedługo Internet
zdecyduje o wielkości obrotów rynku muzycznego.
W nowej technice przodują Amerykanie, Japończycy i Koreańczycy. Wielkie koncerny przez
dłuższy czas przyjęły wobec niepokojącej nowości
pozycję wyczekiwania i niedostrzegania problemu. To na zewnątrz, ponieważ bardzo szybko sta-
ły się widoczne zagrożenia płynące dla nich ze
strony często małych i dotychczas nieobecnych w
branży audio konkurentów. Najbardziej zagrożony jest sprzęt popularny, tak masowo dotychczas
wykupywany przez młodych ludzi, towarzyszący
im wszędzie i zawsze. Wylansowane przez Sony
walkmany, czyli lekkie, przenośne magnetofony,
często uzupełnione radiem, pierwsze mogą paść
ofiarą nowości. W świecie muzyki internetowej,
którą można mieć darmo, kto jeszcze zechce kupować fabrycznie nagrane kasety? W dodatku z
Internetu można ściągnąć nagrania nawet przed
ich oficjalną premierą, „jeszcze ciepłe”. Taki sam
los szykuje się przenośnym dyskofonom, a zwłaszcza MD. Opisane tu zagrożenia dla rynku masowego nie są jedynymi. Podobna perspektywa rysuje się przed drogimi i bardzo dobrymi urządzeniami stacjonarnymi. Zawsze to był sprzęt dla grupy
wybranych, a jak to często powtarzam, obarczonych znacznymi wymaganiami wobec sprzętu audio nigdzie w świecie nie jest zbyt wielu. Zarysowana przeze mnie sytuacja może spowodować, że
grupka ta stanie się jeszcze mniej liczebna. Pozostaje mi tylko nadzieja że tak się nie stanie, że zawsze znajdą się słuchacze żądni wysłuchania
muzyki w co najmniej dobrych warunkach odsłuchowych. Tak wyczekiwany w przez audiofilów start
SACD i DVD-Audio, może się okazać falstartem.
Być może ich szanse byłyby większe, gdyby producenci z obu zantagonizowanych obozów połączyli
wysiłki, a efekty ich pomysłów powstały jakieś dwa
lata temu, ale teraz będzie im bardzo trudno.
Proszę zauważyć, że od kilku ostatnich dziesięcioleci, ukształtował się podział w elektronice
domowej na kilku wielkich gigantów i całą resztę.
Wielcy narzucali innym swoje rozwiązania, przy
okazji inkasując za nie całkiem pokaźne tantiemy.
Teraz to się zmieni, gdyż jak wspomniałem, prym
w nowej technice wiodą nowicjusze, dosłownie
wyszarpujący pozycje dotychczasowym rekinom.
Dopóki muzyką z Internetu delektowano się
tylko w kręgu komputerowców, producenci sprzętu
i płyt czuli się bezpieczni. Jednak już pierwszy
odtwarzacz MP3 wywołał głęboki niepokój. Zmowa milczenia wokół całej sprawy pękła oficjalnie
w połowie 1999 roku. Dłużej nie zauważać muzyki z Internetu i odtwarzaczy MP3 już nie było moż-
na. Po burzliwej dyskusji szanowne grono dziennikarzy przyznające nagrody EISA zdecydowało, że
zostanie powołana do życia nowa kategoria, audio internetowe. Sława pierwszemu na szczycie
przypadła modelowi Samsunga Yepp YP-E32. W
ten sposób uczyniono pierwszy krok do formalnego połączenia świata audio ze światem komputerów. Partnerzy w tym związku nie są jednakowo
silni i za chwilę młodszy może rozłożyć na łopatki
starszego. Oczywiście taka zmiana w żadnym wypadku nie dokona się z roku na rok. W tej chwili
szacuje się, że w świecie egzystuje 600, a może
już i 650 milionów odtwarzaczy CD, do tego dochodzi około miliarda magnetofonów kasetowych.
Nikt nie wyrzuci posiadanego sprzętu tylko dlatego, że pojawiło się nowe medium, więc długotrwały zmierzch tradycyjnych technik audio może
potrwać jeszcze całe lata, choć wynik już jest
raczej przesądzony.
Pojawiają się najnowsze doniesienia o dzia-
łaniach firmy C3D, założonej przez Rosjanina, Eugeniusza Lewicza. Według właściciela, a zarazem
technologa, przyszłość należy do nośników z materiałów fluorescencyjnych, które podświetlone laserem świecą. Właśnie to światło stanowi nośnik.
Dzięki temu udało się Lewiczowi na kawałku plastiku wielkości karty kredytowej zmieścić aż 10 GB!
Jeśli ta technologia rozwinie się, wówczas wielkość
pamięci nie będzie miała żadnego znaczenia! By-
łaby to rewolucja dziś prawie niewyobrażalna!
Na razie nic nie wspomniałem o firmach płytowych, których straty są w tej sytuacji największe.
Na razie aspekty prawne całej sytuacji są nijakie i
wygląda to tak, że pliki muzyczne ściągane z Internetu mogą być bez żadnych kłopotów kopiowane
przez zainteresowanych z pominięciem jakichkolwiek praw ich twórców. Początkowo przemysł fonograficzny usiłował sądownie nie dopuścić do sprzedaży odtwarzaczy MP3. Proces wytoczony w USA
firmie Diamond, której urządzenie RIO PMP300
biło wszelkie rekordy popularności, nie doprowadził jednak do pożądanych zmian. Dokładnie rok
temu powstała organizacja SDMI, czyli Secure Digital Music Initiative. Złożona z przedstawicieli wytwórni płytowych, producentów sprzętu, dostawców usług on-line, usiłuje ona opracować systemy
chroniące prawa autorskie. Pod uwagę brane są
różne pomysły, choćby tak zwany Multimedia Protection Protocol, który umożliwiałby dostęp wyłącznie wnoszącym stosowne opłaty. SDMI proponuje
także rzecz kontrowersyjną, jaką jest odpowiedzialność producentów za wykorzystanie ich sprzętu do
łamania zabezpieczeń. Na to oczywiście nie chcą
się zgodzić firmy, zwłaszcza komputerowe. Przy
Uhonorowany nagrodą Stowarzyszenia EISA odtwarzacz Yepp YP-E32
okazji wychodzi na jaw, że SDMI, w składzie której
są przedstawiciele 120 firm, jest ciałem mało operatywnym, a spotkania odbywane co kilka tygodni
w różnych częściach świata zbyt często kończą się
bez podjęcia konkretnych wniosków. Wygląda na
to, że interesy poszczególnych reprezentantów rozmijają się ze sobą, co drogę do sukcesu może
uczynić bardzo odległą.
W tej sytuacji jedynym logicznym wyjściem z
nieciekawej sytuacji obserwatorów obcych zwycięstw,
stało się dołączenie do ich grona. Z kolosów azjatyckich pierwszym był Samsung, już w zeszłym roku
kontrolujący około 40 procent rynku odtwarzaczy
MP3. Z tych samych rejonów geograficznych pochodzi też wielka firma LG. W Europie szybko przekonali się do nowości Grundig i Thompson, jak by
nie patrzeć – inicjator tych urządzeń. Lada chwila
pojawi się Philips, z modelem SA-101. Ta krótka
lista w żadnym wypadku nie jest kompletna, przypuszczam, że do kolejnego wyścigu wystartuje lada
moment wielu konkurentów.
Jak widać rewolucja już trwa, a jej skutki
mogą być wielorakie, chyba nawet trudne dziś do
przewidzenia. Gdyby nawet miała dotyczyć wyłącznie sposobu dystrybucji muzyki i cen płyt, to już
stałaby się znaczącą, ale prawdopodobne zmiany
staną się o wiele większe. Człowiek ma taką naturę, że gdy ma na swej drodze do wyboru albo
pokonanie góry, albo, nieznacznie wydłużając podróż obejście jej, wybierze z pewnością drugie rozwiązanie. Jak stanie się naprawdę, przekonamy się
za jakieś trzy, cztery lata.
Marcin Andrzejewski